24 sierpnia 2015

Oil Infusion - żel peelingujący zasługujący na mocną 4

Dawno mnie nie było, więc dzisiejsza recenzja będzie dla Was pewnie małym zaskoczeniem. Mam nadzieję, że teraz wrócę już tak na serio :)


Żel zamknięty jest w typowym dla tego typu produktów opakowaniu. Jest to wygodna, niezbyt twarda tubka. Niestety wg mnie otwór jest dość duży i niestety nie zawsze możemy bezproblemowo  dozować ilość kosmetyku, czasami wylewa się go za dużo. Żel ma delikatny zapach, dobrze się pieni. Zawiera peelingujące drobinki i jest ich dosyć dużo. Nie jest to mocny zdzierak, ale peelinguje bardzo dobrze.



Żel peelingujacy dobrze zmywa resztki makijażu. Peelingujące drobinki lekko wygładzają skórę i przygotowują ją do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Zauważyłam, że po użyciu kosmetyku twarz jest jak by bardziej miękka.Nie wysusza skóry, po umyciu czuć lekkie ściągnięcie, ale bardzo szybko ustępuje. Mnie nie uczulił więc za to wielki plus. Żel kosztuje ok 10 zł i jest dostępny w większości drogerii.


Dla mnie jest to dobry żel do twarzy. Nie podrażnia i nie uczula. Jeśli szukacie jakiegoś nowego żelu to polecam spróbować tego.


Podsumowując:

+ nie podrażnia
+ wygładza skórę
+ tani

- problem z dozowaniem kosmetyku


Miałyście ten żel?
Znacie serię Oil Infusion?
Lubicie kosmetyki AA?



                                                                              Całuję



18 czerwca 2015

Jak dawno mnie nie było...

Ogrom czasu. Dosłownie. Dużo się dzieje w moim życiu.
Skończyłam studia podyplomowe, zrobiłam certyfikat z języka angielskiego.
Biegam, szukam sposobu na moje dolegliwości brzuszne.
Dalej szczęsliwie zakochana.

Przepraszam, że zniknęłam z blogsfery.
Wrócę w najbliższym czasie :)


17 kwietnia 2015

1% podatku - możesz pomóc!



Nie rozliczyłyście się jeszcze z PIT-ów? Nie macie pojęcia na co przeznaczyć Wasz 1%?
Jeśli krzywda zwierząt nie jest Wam obca, to przekaż swój 1% na fundację For Animals.

Fundacja For Animals powstała pod koniec 2006 roku, ustanowiona przez zaangażowanych miłośników zwierząt. Jest organizacją pozarządową działającą na terenie całej Polski ze szczególnym uwzględnieniem województw, gdzie znajdują się oddziały Fundacji czyli: Śląskiego, Dolnośląskiego oraz Łódzkiego. Od 2009 roku jest na liście Ministra i posiada statut Organizacji Pożytku Publicznego zwanego OPP. Siedziba Fundacji mieści się w Dąbrowie Górniczej. Fundacja opiera się na pracy wolontariuszy, którzy są także miłośnikami zwierząt.


Środki pozyskane z "1%" wykorzystamy na leczenie, operacje i karmę dla psów i kotów, którym pomagają.


Fundacja For Animals
ul. 11 Listopada 4, 40-384 Katowice
KRS: 0000265307



Więcej informacji na stronie internetowej fundacji:




                                                                           Całuję


Etykiety

16 kwietnia 2015

Z biblioteczki Panny Anny


Tak dawno mnie nie było. 2 miesiące minęły sama nie wiem kiedy. Choroba ukochanego zwierzaka, studia, lekcje angielskiego, praca, prawo jazdy... Czas mija mi nawet nie wiem kiedy. Ale dzisiaj wracam i mam dla Was listę moich ostatnio przeczytanych książek. Dzisiaj zaprezentuje Wam książki przeczytane w miesiącu luty. Może znajdziecie coś dla siebie :)



Miasto z lodu - książki pani Małgorzaty Wardy uwielbiam. Wciągają mnie zawsze już od pierwszej strony. Uwielbiam jej styl. Miasto z lodu opowiada historię Teresy i jej córki Agaty. Pewnego dnia Agata zostaje znaleziona w stanie krytycznym w górach. Policja i dziennikarze szukają odpowiedzi na pytanie, co się stało. Książkę polecam ogromnie!

Mama kazała mi chorować - Może to źle zabrzmi, ale lubię czytać tego typu lektury. Zawsze po nich cieszę się, że moje dzieciństwo było szczęśliwe. Książka opowiada historię Julie, której matka za wszelką cenę kazała jej chorować. Bardzo przejmująca książka.

Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? - Lubicie ciekawostki? Jeśli tak, to ta książka jest dla Was. Nie jest to jakaś wielka encyklopedia, ot takie ciekawostki do poczytania z doskoku. Niestety, czasami trafimy na źle postawione pytania np. "Dlaczego muchy nie chodzą do kina". Serio? Jakoś mnie to nigdy nie interesowało. Nie mniej, jest w niej parę naprawdę ciekawych rzeczy.

50 Twarzy Greya, Ciemniejsza strona Greya, Nowe oblicze Greya - Tak... Zabrałam się za czytanie tego "dzieła". Nie jest to literatura wysokich lotów. Ona co chwilę przygryza wargę, a on chce się z nią kochać wszędzie gdzie się da. Widać, że książka wzorowana na sadze Zmierzch. Plusem książki (a właściwie całej trylogii) jest fakt, że książkę naprawdę szybko się czyta.

Sztuka łączenia - Tutaj dałam kompletnie ciała. Okazało się, że to druga część. Pierwsza część nosi tytuł Szkoła niezbędnych składników. Książka przyjemna, szybko się czyta. Ma piękną okładkę. Ale polecam mimo wszystko czytać od pierwszej części :D

Pierwsza na liście - To moje pierwsze spotkanie z panią Magdaleną Witkiewicz. I co? Myślę, że już teraz mogę ją dopisać do listy moich ulubionych autorek. Książkę przyjemnie się czyta, chociaż wcale nie porusza ona łatwego tematu. Polecam każdemu.

Szkoła żon - To już druga książka Magdaleny Witkiewicz, którą udało mi się przeczytać. Opowiada ona historie kobiet, które trafiają do Szkoły żon. Szkoła uczy je gotowania, makijażu, innych "typowo" kobiecych zajęć oraz seksu. Bardzo fajny styl, humor, odrobina romansu. Warta przeczytania :)




Jeśli chodzi o wyzwanie 52 książki w 52 tygodnie to po miesiącu lutym, wygląda to tak:

Styczeń 6 przeczytanych książek.
Luty 9 przeczytanych książek.

Wynik 15/52


Czytałyście którąś z tych książek?
Jak wrażenia?
Co polecacie przeczytać?


                                                                 Całuję

17 lutego 2015

Przeczytane w styczniu... Z Biblioteczki Panny Anny


W miesiącu styczniu udało mi się przeczytać aż 6 książek. Cieszę się, że udało mi się wrócić do regularnego czytania. Od dzieciaka byłam molem książkowym i teraz postanowiłam wrócić do tego przyjemnego i nieszkodliwego nałogu. Oto co udało mi się przeczytać:



   
Gwiazd naszych wina (John Green) - Książka, która wciąga. Pokazuje piękno ulotnych chwil. Fabuła jest dobrze znana, za sprawą filmu, który był grany w kinach w zeszłym roku. Ja osobiście polecam. 

Vintage. Sklep rzeczy zapomnianych (Susan Gloss)- Nieco przewidywalna. Dla mnie książka miała ogromny potencjał, który nie do końca został wykorzystany. Powieść przedstawia losy trzech kobiet, które wzajemnie się przeplatają. Jest miłość, przyjaźń. Relaksująca lektura na jeden, maksymalnie 2 wieczorki. 

Jeżynowa zima (Sarah Jio) - Dawno nie czytałam tak wciągającej powieści. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się co stało się z zaginionym chłopcem. Gdy już myślimy, ze wszystko jasne, cała sprawa obraca się o 180 stopni. To moje pierwsze spotkanie z Sarah Jio i wiem na pewno, że nie ostatnie. 

Jesteś cudem (Regina Brett) - Cóż... Rzadko sięgam po poradniki. Tutaj do przeczytania zachęcił mnie tytuł. Jesteś cudem... Że niby ja nim jestem? Książka idealna w momentach zwątpienia, gdy tracimy wiarę w ludzi. Ogromna dawka motywacji. 

Dieta bez pszenicy (William Davis) - To książka rewolucyjna ale i kontrowersyjna. Pszenica to ucieleśnienie wszelkiego zła, jest sprawcą wielu chorób. Autor namawia do całkowitego odstawienia pszenicy. Czy to prawda czy kolejna teoria spiskowa? Nie mnie to osądzać przynajmniej na ten moment. Czekają mnie testy na alergie pokarmowe (kiepskie samopoczucie) i zobaczymy czy nie jest temu winna pszenica i gluten...

Choroby tarczycy (Gabi Hoffbauer) - książka, która w orzystępny i łatwy do zrozumienia sposób opisuje choroby tarczycy i jej funkcje. Jest to pozycja dla każdej osoby borykającej się z tarczycą.


Czytałyście którąś z tych książek?
Jakie wywarła na Was wrażenie?
Co udało się Wam przeczytać w styczniu?


                                                                        Całuję

9 lutego 2015

Styczniowe denko!

Dzisiaj zapraszam na kolejne denko. Styczeń upłynął pod znakiem zużywania szamponów i odżywek do włosów! Zapasów coraz mniej :)


Recenzje większości produktów pojawią się wkrótce. Jedną recenzję możecie już poczytać:



Tutaj też produkty czekające do zrecenzowania...


A tutaj banda wyrzutków. Większość bardzo stara i nieprzyjemnie pachnąca. Strach używać...


Czego recenzję chciałybyście w pierwszej kolejności?
Miałyście któryś z tych produktów?
Jak się u Was spisał?


                                                                                 Całuję



8 lutego 2015

Dziki Batiste!

Dla mnie suche szampony to cudowny wynalazek. Nie raz ratowały mi tyłek. Jeśli nie miałyście jeszcze z nimi styczności to polecam się z nimi zapoznać. Naprawdę bywają pomocne!


Suchy szampon zamknięty jest w poręcznej, cętkowanej butelce. Szata graficzna  tej wersji szamponu podoba mi się. Szampon szybko odświeża włosy, niestety dla posiadaczek ciemnych włosów szampon lekko je bieli. Szampon sprawia, że włosy wyglądają dobrze (można się pokazać światu :D). Zapach szamponu jest kadzidlany, ciężki. Niestety, odrobinkę męczy i może się kłócić z zapachem perfum, ponieważ jest bardzo intensywny. Zapach długo utrzymuje się na włosach.  Minusem jest kiepska dostępność, chociaż widziałam ostatnio szampony Batiste w Douglasie :)

Jestem zadowolona z tego szamponu. Dobrze oczyszcza włosy. Idealny w sytuacjach podbramkowych kiedy nie mamy czasu na umycie włosów. 

Podsumowując:

+ Włosy są odświeżone cały dzień
+ łatwość użytkowania
+ wygląd butelki
+ Wydajność
+ dodaje objętości

+/- delikatnie bieli włosy
+/- zapach


Znacie szampony Batiste?
Używacie suchych szamponów?


                                                                                Całuję


7 lutego 2015

Cudownie nawilżający śmierdziuch - Krem-maska stop rogowaceniu z 30% Urea od Lirene

Zima zimą, ale o stopy trzeba dbać cały rok. Ja niestety mam problem z wiecznie przesuszoną skórą, na całym ciele, więc stópki niestety też potrafią być strasznie suche, szorstkie i ogólnie ble. Dlatego ciągle szukam super kremu do stóp. Jeden już znalazłam, ale o nim innym razem. Zapraszam dzisiaj na ktortkie spotkanie z kremem Lirene!



Typowe opakowanie dla kremu. Nie ma problemu z wyciskaniem produktu. Szata graficzna dla mnie jest w porządku. Na samym początku powiem Wam o jego wadzie... jest nią zapach. Rany, jak on nieprzyjemnie pachnie... Ale to nic, działanie ma fajne więc zapach mu wybaczam w 100%!


Krem nie ma zbitej konsystencji, jednak nie ma problemu z jej użytkowaniem. Krem cudownie nawilża stopy, zrogowacenia jeśli się pojawią to są bardzo delikatne. Krem zazwyczaj stosuję na noc pod skarpetki. Rano skóra na stopach jest gładka i nawilżona. Krem dostępny jest w większości drogerii za ok 10 zł.


To naprawdę dobry krem. Polecam wszystkim, którzy mają problem ze suchą skórą stóp.

Podsumowując:

+ wydajny
+ świetnie nawilża
+ nie zostawia lepkiej warstwy

- zapach


Miałyście ten krem?
Co o nim myślicie?
Czego używacie do pielęgnacji stóp?



                                                                          Całuję

6 lutego 2015

Olejek pod prysznic z olejkiem arganowym - Mój hit!

Na pewno macie jakieś swoje ulubione żele pod prysznic. Jednym z moich ulubionych prysznicowych kosmetyków jest  olejek pod prysznic z olejkiem arganowym. Uwielbiam go i uwielbiać pewnie będę jeszcze przez długi czas (mimo paru minusów). Zapraszam na recenzję!


Oliwka zamknięta jest w twardej 200 ml butelce, co niestety sprawia pod koniec użytkowania lekkie problemy. Oliwka jest gęsta, bardzo wydajna. Posiada fenomenalny zapach, uwielbiam go. Jest bardzo relaksujący, ciepły. Idealny na chłodniejsze wieczory. Nie wysusza skóry, ba, nawet po użyciu nie muszę używać balsamu.Więc to duży plus.


Największym dla mnie minusem jest cena. W promocji możemy go dorwać za 19.90, natomiast jego cena regularna to aż 32 zł! To bardzo dużo jak za taką pojemność. Właśnie, ze względu na cenę na tą oliwkę pozwalam sobie tylko raz na jakiś czas. 


Jeśli będziecie miały możliwość zakupu tej oliwki w cenie promocyjnej to polecam Wam spróbować. Piękny odprężający zapach i przyjemne nawilżenie może przypaść Wam do gustu.


Podsumowując:

+ zapach
+ nawilża ciało
+ wydajność

- cena
- pojemność


Miałyście tą oliwkę?
Jaki jest Wasz najukochańszy żel do którego wracacie?



                                                              Całuję


5 lutego 2015

Sposób na gładkie włosy - Maska do włosów ze spiruliną i keratyną BingoSpa

Lubicie swoje włosy? Ja myślę, że swoje lubię. Są naturalnie proste, w kolorze jasnego blondu. Nie muszę ich farbować ani prostować, żyć nie umierać. Jednak jest coś, co mi w nich przeszkadza... A jest to ogrom małych odstających włosków. Próbuję to zwalczyć rożnymi odżywkami, ale nie każda daje im radę. Kiedyś w prezencie od mamy dostałam maskę BingoSpa co się okazało? Że małe włoski można ujarzmić :)



Maska zamknięta jest w dużym 500 ml słoiczku. Maska jest dość płynna, ale nie ma problemu z aplikacją. Co do zapachu, jest przyjemny, ale na dłuższą metę może męczyć - jest lekko duszący, przypomina proszek do prania. 


Dawno nie miałam tak wydajnego produktu do włosów. Używam, używam i końca nie widać. Ale z tej wydajności się ogromnie ciesze, bo moje włosy pokochały ten kosmetyk! Po pozostawieniu maski na 5-7 minut i wysuszeniu moje włosy są gładkie, ale nie ulizane. Efekt bardzo mi się podoba. Maski nie nakładam na skórę głowy tylko od ucha w dół, boję się, że mogłaby przyspieszać przetłuszczanie.
Maskę można zakupić w Auchan lub wielu sklepach internetowych. Moja maska kosztowała 13,60. Jak za taką pojemność i działanie to naprawdę niska cena.


To naprawdę dobra maska do włosów. Jeśli Wasze włosy są niesforne to prawdopodobnie polubią się z tą maską. Polecam z całego serca!

Podsumowując:

+ niska cena
+ pojemność
+ wygodne opakowanie
+ wygładza włosy

- na dłuższą metę męczący zapach


Miałyście tą maskę?
Jak sprawdziła się na Waszych włosach?
Lubicie produkty BingoSpa? Co polecacie?


                                                                      Całuję 

4 lutego 2015

Mailing Yves Rocher na luty 2015

Dzisiaj mam dla Was nową ofertę Yves Rocher na luty.





Mam mimo wszystko wrażenie, że taka oferta już jakiś czas temu była. Te żele pod prysznic lubię więc zakupy pewnie zrobię :)



                                                                 Pozdrawiam



3 lutego 2015

Odżywka, która nie robi nic... Garnier Ultra Doux drożdże piwne i owoc granatu

Moje włosy nawet lubią szampony i odżywki Garnier. Jednak nie wszystkie. Wersja z drożdżami piwnymi i owocem granatu okazała się wielką pomyłką. Ogromną bym rzekła. A dlaczego? Zapraszam do recenzji.


Odżywka zamknięta jest w charakterystycznej dla całej serii Ultra Doux butelce. Końcówkę odżywki ciężko się wyciska. Konsystencja lekko zbita, delikatna, nie spływa z włosów. Posiada delikatny zapach (i ten zapach to chyba tylko jedyny plus tej odżywki :D)


Dawno, ale to dawno nie miałam tak kiepskiej odżywki. Jest przeznaczona do włosów cieńkich i bez objętości. Niestety, tutaj jest pies pogrzebany bo odżywka sprawia, że włosy są przyklapnięte, pozlepiane w strąki. Jednym słowem moja czupryna wygląda tragicznie... Obojętnie ile bym jej nałożyła i jak długo spłukiwała efekt zawsze jest tak samo beznadziejny. 


Wielka szkoda, myślałam że odżywka chociażby wygładzi włosy. Nie mniej, świetnie nadaje się jako substytut pianki do golenia nóg. Nie polecam.

Podsumowując:

+ zapach

- oblepia włosy
- włosy są przyklapnięte

Miałyście tą odżywkę?
Lubicie serię Ultra Doux?


Całuję




2 lutego 2015

Balsam odbudowujący na zniszczone końcówki Yves Rocher

Końcówki moich włosów są bardzo wymagające. Częste używanie Tangle Treezera sprawiło, że włosy zaczęły się strasznie rozdwajać. Cóż zrobić... Trzeba więc jeszcze bardziej dbać o końcówki. W tym zadaniu pomógł mi Balsam odbudowujący na zniszczone końcówki od Yves Rocher.


Balsam zamknięty jest w małej 50 ml tubce. Akurat tutaj na zdjęciu widać starą wersję tego balsamu. Balsam jest gęsty, wydajny. Bardzo przyjemnie pachnie. W porównaniu do odżywki spisuje się bardzo dobrze (o odżywce z owsem możecie poczytać tutaj). Końcówki nie są oblepione, włosy nie strączkują się. Balsam delikatnie scala końcówki, nie są takie sterczące. 


Balsam kosztuje 24,90 co niestety nie jest ceną niską, dodatkowo posiada zielony punkt i nie można na niego wykorzystywać zniżek dla stałych klientów. Wielka szkoda, bo gdyby nie cena to byłabym skłonna częściej kupować ten balsam. 


Jeśli macie problem z przesuszonymi końcówkami to spróbujcie zapoznać się z tym balsamem. Może i Wam przypasuje tak samo jak mi.


Znacie ten balsam?
Co polecacie na rozdwajające się końcówki?


                                                                                Pozdrawiam


1 lutego 2015

Wyzwanie na luty!

Widziałam u Kamyczka nową akcję i pomyślałam, że również się do niej dołączę. Brakowało mi ostatnio czasu na blogowanie, a taka akcja to idealna motywacja. Tak więc do usłyszenia jutro!


źródło: yogaeatrun.com


                                                                     Całuję

26 stycznia 2015

52 książki w 52 tygodnie?

Hej!


Trochę późno aby o tym pisać, ale mam noworoczne postanowienie. Chcę przeczytać 52 książki w rok. Czy to wykonalne? Jak najbardziej. Sama w tym roku przeczytałam już 4 z nich. Przynajmniej mam teraz motywację do czytania i staram się znaleźć chociażby pół godzinki dziennie.



źródło: wallpoper.com / http://www.nuttinbutstyle.com/




Przyłączacie się? :)




                                                                                 Pozdrawiam

23 stycznia 2015

Śmierdziuch - żurawinowe masło The body Shop

Masłą The Body Shop uwielbiam (co zapewne już wiecie). Każdy zapach kupowany w ciemno był strzałem w 10. Niestety, żurawinowe masło nie przypadło mi do gustu. A dlaczego? Zapraszam do przeczytania recenzji.


Masło zamknięte jest w typowym dla firmy słoiczku. Opakowanie solidnie wykonane, bardzo wygodne. Konsystencja taka jaką lubię, gęsta. Masło dobrze się wchłania i nawilża ciało.


Niestety, minusem jest zapach... Masło dla mnie (i nie tylko) śmierdzi zwietrzałym piwem... Mój Kamil nawet zapytał się, dlaczego śmierdzę browarem, na co ja pokazałam mu masełko. Stwierdziliśmy, że strach się nim smarować przed pójściem do pracy. I tak oto służy jak krem do stóp, w tej roli sprawdza się znakomicie! Piętki gładkie, ładnie nawilżone.


Masło pochodzi z edycji świątecznej, ale pewnie niedobitki można jeszcze gdzieś spotkać. Może trafiłam na jakiś felerny egzemplarz. Niestety, więcej na żurawinkę się nie skuszę :)

Podsumowując:

+ konsystencja
+ nawilżenie

- zapach


Miałyście kosmetyki ze świątecznej edycji The Body Shop?
Jak się u Was sprawdziły?


                                                                          Całuję