17 lutego 2015

Przeczytane w styczniu... Z Biblioteczki Panny Anny


W miesiącu styczniu udało mi się przeczytać aż 6 książek. Cieszę się, że udało mi się wrócić do regularnego czytania. Od dzieciaka byłam molem książkowym i teraz postanowiłam wrócić do tego przyjemnego i nieszkodliwego nałogu. Oto co udało mi się przeczytać:



   
Gwiazd naszych wina (John Green) - Książka, która wciąga. Pokazuje piękno ulotnych chwil. Fabuła jest dobrze znana, za sprawą filmu, który był grany w kinach w zeszłym roku. Ja osobiście polecam. 

Vintage. Sklep rzeczy zapomnianych (Susan Gloss)- Nieco przewidywalna. Dla mnie książka miała ogromny potencjał, który nie do końca został wykorzystany. Powieść przedstawia losy trzech kobiet, które wzajemnie się przeplatają. Jest miłość, przyjaźń. Relaksująca lektura na jeden, maksymalnie 2 wieczorki. 

Jeżynowa zima (Sarah Jio) - Dawno nie czytałam tak wciągającej powieści. Za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się co stało się z zaginionym chłopcem. Gdy już myślimy, ze wszystko jasne, cała sprawa obraca się o 180 stopni. To moje pierwsze spotkanie z Sarah Jio i wiem na pewno, że nie ostatnie. 

Jesteś cudem (Regina Brett) - Cóż... Rzadko sięgam po poradniki. Tutaj do przeczytania zachęcił mnie tytuł. Jesteś cudem... Że niby ja nim jestem? Książka idealna w momentach zwątpienia, gdy tracimy wiarę w ludzi. Ogromna dawka motywacji. 

Dieta bez pszenicy (William Davis) - To książka rewolucyjna ale i kontrowersyjna. Pszenica to ucieleśnienie wszelkiego zła, jest sprawcą wielu chorób. Autor namawia do całkowitego odstawienia pszenicy. Czy to prawda czy kolejna teoria spiskowa? Nie mnie to osądzać przynajmniej na ten moment. Czekają mnie testy na alergie pokarmowe (kiepskie samopoczucie) i zobaczymy czy nie jest temu winna pszenica i gluten...

Choroby tarczycy (Gabi Hoffbauer) - książka, która w orzystępny i łatwy do zrozumienia sposób opisuje choroby tarczycy i jej funkcje. Jest to pozycja dla każdej osoby borykającej się z tarczycą.


Czytałyście którąś z tych książek?
Jakie wywarła na Was wrażenie?
Co udało się Wam przeczytać w styczniu?


                                                                        Całuję

9 lutego 2015

Styczniowe denko!

Dzisiaj zapraszam na kolejne denko. Styczeń upłynął pod znakiem zużywania szamponów i odżywek do włosów! Zapasów coraz mniej :)


Recenzje większości produktów pojawią się wkrótce. Jedną recenzję możecie już poczytać:



Tutaj też produkty czekające do zrecenzowania...


A tutaj banda wyrzutków. Większość bardzo stara i nieprzyjemnie pachnąca. Strach używać...


Czego recenzję chciałybyście w pierwszej kolejności?
Miałyście któryś z tych produktów?
Jak się u Was spisał?


                                                                                 Całuję



8 lutego 2015

Dziki Batiste!

Dla mnie suche szampony to cudowny wynalazek. Nie raz ratowały mi tyłek. Jeśli nie miałyście jeszcze z nimi styczności to polecam się z nimi zapoznać. Naprawdę bywają pomocne!


Suchy szampon zamknięty jest w poręcznej, cętkowanej butelce. Szata graficzna  tej wersji szamponu podoba mi się. Szampon szybko odświeża włosy, niestety dla posiadaczek ciemnych włosów szampon lekko je bieli. Szampon sprawia, że włosy wyglądają dobrze (można się pokazać światu :D). Zapach szamponu jest kadzidlany, ciężki. Niestety, odrobinkę męczy i może się kłócić z zapachem perfum, ponieważ jest bardzo intensywny. Zapach długo utrzymuje się na włosach.  Minusem jest kiepska dostępność, chociaż widziałam ostatnio szampony Batiste w Douglasie :)

Jestem zadowolona z tego szamponu. Dobrze oczyszcza włosy. Idealny w sytuacjach podbramkowych kiedy nie mamy czasu na umycie włosów. 

Podsumowując:

+ Włosy są odświeżone cały dzień
+ łatwość użytkowania
+ wygląd butelki
+ Wydajność
+ dodaje objętości

+/- delikatnie bieli włosy
+/- zapach


Znacie szampony Batiste?
Używacie suchych szamponów?


                                                                                Całuję


7 lutego 2015

Cudownie nawilżający śmierdziuch - Krem-maska stop rogowaceniu z 30% Urea od Lirene

Zima zimą, ale o stopy trzeba dbać cały rok. Ja niestety mam problem z wiecznie przesuszoną skórą, na całym ciele, więc stópki niestety też potrafią być strasznie suche, szorstkie i ogólnie ble. Dlatego ciągle szukam super kremu do stóp. Jeden już znalazłam, ale o nim innym razem. Zapraszam dzisiaj na ktortkie spotkanie z kremem Lirene!



Typowe opakowanie dla kremu. Nie ma problemu z wyciskaniem produktu. Szata graficzna dla mnie jest w porządku. Na samym początku powiem Wam o jego wadzie... jest nią zapach. Rany, jak on nieprzyjemnie pachnie... Ale to nic, działanie ma fajne więc zapach mu wybaczam w 100%!


Krem nie ma zbitej konsystencji, jednak nie ma problemu z jej użytkowaniem. Krem cudownie nawilża stopy, zrogowacenia jeśli się pojawią to są bardzo delikatne. Krem zazwyczaj stosuję na noc pod skarpetki. Rano skóra na stopach jest gładka i nawilżona. Krem dostępny jest w większości drogerii za ok 10 zł.


To naprawdę dobry krem. Polecam wszystkim, którzy mają problem ze suchą skórą stóp.

Podsumowując:

+ wydajny
+ świetnie nawilża
+ nie zostawia lepkiej warstwy

- zapach


Miałyście ten krem?
Co o nim myślicie?
Czego używacie do pielęgnacji stóp?



                                                                          Całuję

6 lutego 2015

Olejek pod prysznic z olejkiem arganowym - Mój hit!

Na pewno macie jakieś swoje ulubione żele pod prysznic. Jednym z moich ulubionych prysznicowych kosmetyków jest  olejek pod prysznic z olejkiem arganowym. Uwielbiam go i uwielbiać pewnie będę jeszcze przez długi czas (mimo paru minusów). Zapraszam na recenzję!


Oliwka zamknięta jest w twardej 200 ml butelce, co niestety sprawia pod koniec użytkowania lekkie problemy. Oliwka jest gęsta, bardzo wydajna. Posiada fenomenalny zapach, uwielbiam go. Jest bardzo relaksujący, ciepły. Idealny na chłodniejsze wieczory. Nie wysusza skóry, ba, nawet po użyciu nie muszę używać balsamu.Więc to duży plus.


Największym dla mnie minusem jest cena. W promocji możemy go dorwać za 19.90, natomiast jego cena regularna to aż 32 zł! To bardzo dużo jak za taką pojemność. Właśnie, ze względu na cenę na tą oliwkę pozwalam sobie tylko raz na jakiś czas. 


Jeśli będziecie miały możliwość zakupu tej oliwki w cenie promocyjnej to polecam Wam spróbować. Piękny odprężający zapach i przyjemne nawilżenie może przypaść Wam do gustu.


Podsumowując:

+ zapach
+ nawilża ciało
+ wydajność

- cena
- pojemność


Miałyście tą oliwkę?
Jaki jest Wasz najukochańszy żel do którego wracacie?



                                                              Całuję


5 lutego 2015

Sposób na gładkie włosy - Maska do włosów ze spiruliną i keratyną BingoSpa

Lubicie swoje włosy? Ja myślę, że swoje lubię. Są naturalnie proste, w kolorze jasnego blondu. Nie muszę ich farbować ani prostować, żyć nie umierać. Jednak jest coś, co mi w nich przeszkadza... A jest to ogrom małych odstających włosków. Próbuję to zwalczyć rożnymi odżywkami, ale nie każda daje im radę. Kiedyś w prezencie od mamy dostałam maskę BingoSpa co się okazało? Że małe włoski można ujarzmić :)



Maska zamknięta jest w dużym 500 ml słoiczku. Maska jest dość płynna, ale nie ma problemu z aplikacją. Co do zapachu, jest przyjemny, ale na dłuższą metę może męczyć - jest lekko duszący, przypomina proszek do prania. 


Dawno nie miałam tak wydajnego produktu do włosów. Używam, używam i końca nie widać. Ale z tej wydajności się ogromnie ciesze, bo moje włosy pokochały ten kosmetyk! Po pozostawieniu maski na 5-7 minut i wysuszeniu moje włosy są gładkie, ale nie ulizane. Efekt bardzo mi się podoba. Maski nie nakładam na skórę głowy tylko od ucha w dół, boję się, że mogłaby przyspieszać przetłuszczanie.
Maskę można zakupić w Auchan lub wielu sklepach internetowych. Moja maska kosztowała 13,60. Jak za taką pojemność i działanie to naprawdę niska cena.


To naprawdę dobra maska do włosów. Jeśli Wasze włosy są niesforne to prawdopodobnie polubią się z tą maską. Polecam z całego serca!

Podsumowując:

+ niska cena
+ pojemność
+ wygodne opakowanie
+ wygładza włosy

- na dłuższą metę męczący zapach


Miałyście tą maskę?
Jak sprawdziła się na Waszych włosach?
Lubicie produkty BingoSpa? Co polecacie?


                                                                      Całuję 

4 lutego 2015

Mailing Yves Rocher na luty 2015

Dzisiaj mam dla Was nową ofertę Yves Rocher na luty.





Mam mimo wszystko wrażenie, że taka oferta już jakiś czas temu była. Te żele pod prysznic lubię więc zakupy pewnie zrobię :)



                                                                 Pozdrawiam



3 lutego 2015

Odżywka, która nie robi nic... Garnier Ultra Doux drożdże piwne i owoc granatu

Moje włosy nawet lubią szampony i odżywki Garnier. Jednak nie wszystkie. Wersja z drożdżami piwnymi i owocem granatu okazała się wielką pomyłką. Ogromną bym rzekła. A dlaczego? Zapraszam do recenzji.


Odżywka zamknięta jest w charakterystycznej dla całej serii Ultra Doux butelce. Końcówkę odżywki ciężko się wyciska. Konsystencja lekko zbita, delikatna, nie spływa z włosów. Posiada delikatny zapach (i ten zapach to chyba tylko jedyny plus tej odżywki :D)


Dawno, ale to dawno nie miałam tak kiepskiej odżywki. Jest przeznaczona do włosów cieńkich i bez objętości. Niestety, tutaj jest pies pogrzebany bo odżywka sprawia, że włosy są przyklapnięte, pozlepiane w strąki. Jednym słowem moja czupryna wygląda tragicznie... Obojętnie ile bym jej nałożyła i jak długo spłukiwała efekt zawsze jest tak samo beznadziejny. 


Wielka szkoda, myślałam że odżywka chociażby wygładzi włosy. Nie mniej, świetnie nadaje się jako substytut pianki do golenia nóg. Nie polecam.

Podsumowując:

+ zapach

- oblepia włosy
- włosy są przyklapnięte

Miałyście tą odżywkę?
Lubicie serię Ultra Doux?


Całuję




2 lutego 2015

Balsam odbudowujący na zniszczone końcówki Yves Rocher

Końcówki moich włosów są bardzo wymagające. Częste używanie Tangle Treezera sprawiło, że włosy zaczęły się strasznie rozdwajać. Cóż zrobić... Trzeba więc jeszcze bardziej dbać o końcówki. W tym zadaniu pomógł mi Balsam odbudowujący na zniszczone końcówki od Yves Rocher.


Balsam zamknięty jest w małej 50 ml tubce. Akurat tutaj na zdjęciu widać starą wersję tego balsamu. Balsam jest gęsty, wydajny. Bardzo przyjemnie pachnie. W porównaniu do odżywki spisuje się bardzo dobrze (o odżywce z owsem możecie poczytać tutaj). Końcówki nie są oblepione, włosy nie strączkują się. Balsam delikatnie scala końcówki, nie są takie sterczące. 


Balsam kosztuje 24,90 co niestety nie jest ceną niską, dodatkowo posiada zielony punkt i nie można na niego wykorzystywać zniżek dla stałych klientów. Wielka szkoda, bo gdyby nie cena to byłabym skłonna częściej kupować ten balsam. 


Jeśli macie problem z przesuszonymi końcówkami to spróbujcie zapoznać się z tym balsamem. Może i Wam przypasuje tak samo jak mi.


Znacie ten balsam?
Co polecacie na rozdwajające się końcówki?


                                                                                Pozdrawiam


1 lutego 2015

Wyzwanie na luty!

Widziałam u Kamyczka nową akcję i pomyślałam, że również się do niej dołączę. Brakowało mi ostatnio czasu na blogowanie, a taka akcja to idealna motywacja. Tak więc do usłyszenia jutro!


źródło: yogaeatrun.com


                                                                     Całuję