Cześć!
O tym, że masła The Body Shop uwielbiam to już wiecie. Kocham te masła miłością prawdziwą. Uwielbiam nimi pachnieć. Dlatego gdy trafiłam na wersję malinową to wiedziałam, że będzie moja. Jak się spisuje to masło?
Kolejne masło i kolejny dla mnie hit. Używanie masła nie stwarza żadnych problemów: słoiczek łatwo się odkręca, nie będzie problemu ze zużyciem kosmetyku do końca. Szata graficzna jak zawsze w przypadku TBS jest przyjemna dla oka, od razu widać z jakim zapachem mamy do czynienia. Tym razem wybór padł na malinę i wiecie co... pachnie prześlicznie. Czyste maliny. Czasami muszę sobie odkręcić słoiczek i po prostu powąchać. Zapach utrzymuje się na ciele, jednak nie jest nachalny. Masło ma zbitą konsystencję, jednak przy aplikacji nie stwarza żadnego problemu. Niestety masła TBS mają 2 wady: ceny i dostępność. W regularnej sprzedaży koszt masła to 69 zł....
I skład:
Wiem, że są drogie. Wiem, że można znaleźć o wiele lepsze masła, ale to właśnie masła The Body Shop są dla mnie idealne. Dla mnie to istne uzależnienie. Nic tylko mogę je Wam polecić :)
Podsumowując:
+ zapach
+ nawilżenie
+ nie zostawia lepkiej warstwy
- wysoka cena regularna
- dostępność
Lubicie maliny?
Lubicie The Body Shop?
Całuję
Nie tylko Ty lubisz The Body Shop ;) Mają świetne masła w cuuudnych zapachach
OdpowiedzUsuńAleż muszą pachnąć :)
OdpowiedzUsuńTen zapach… Musi byc piekny :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym wypróbowała taką malinkę :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że się skuszę ;-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam właśnie masła do ciała z tej firmy i jeszcze żele pod prysznic :) Malinowe masełko miałam ale bardzo dawno, chyba nawet miało wtedy jeszcze inną etykietkę :)
OdpowiedzUsuńMiałam chyba z tej serii peeling. Pachniał, że hej!
OdpowiedzUsuńnie miałam nigdy masełka tdb, niby mnie kuszą ale nie wiem :)
OdpowiedzUsuń